stop_klatka

emocje_002_wstyd

9 kwietnia, 2022
wstyd - stopklatka

Ujęcie wewnętrzne – kamera akcja:

Siedzę naprzeciw. Rozmawiamy przez wideo.
Powiedziałam, jak się czuje, że nie chce wychodzić z domu, że nie mam już więcej siły. Jestem zmęczona.
Mówię jej o ważnej decyzji, którą podjęłam. Czekam na termin operacji, której chce się poddać. Z jej strony padają słowa „rozumiem, że to dla Pani bardzo trudna i poważna decyzja”.
Tak poważna. Tak trudna. Ble-ble.
Padają różne pytania dotyczące mojego zdrowia, dotychczasowego leczenia. Mówię, że chciałabym już w końcu doprowadzić tę sprawę do końca, że jestem rozczarowana ciągłym brakiem efektu.
Po chwili mówi „z dotychczas przez Panią stosowanych metod leczenia, są jeszcze takie, które warto rozważyć przed operacją, które nie są inwazyjne”.
Przez chwilę czuje ulgę. Rozmawiamy dalej, rozważamy za i przeciw. Uff usłyszałam, że ktoś powiedział mi co mam zrobić. Jedną rzecz zdjął z głowy.
Kończymy rozmowę.


[…]


Czuje się głupia i taka mała i niemądra.
Dzwonię od razu wszystko przekładać, zmieniam plany, swój kalendarz. Jak najszybciej, jak tylko można, mieć to z głowy. Zrobić JAK NALEŻY, JAK ONA POWIEDZIAŁA. Ona wie, przecież ona wie.
Co ja sobie myślałam? Znowu się pomyliłam, znowu złą decyzję podjęłam. Inna mnie pyta co mam powiedzieć ludziom? Co ja mam im powiedzieć? Nie wiem, jestem skołowana, zagubiona. Taka jestem mała, bezbronna.
Wszyscy ważni już wiedzą, że zmieniłam zdanie. Nie będzie operacji.
Dalej nie czuje się dobrze.
Przecież ja tego chciałam, ja w to wierzę, widzę, jakie mogą być efekty, czy coś innego mi pomoże?
Zawiodłam ją, powinnam się jej spytać. Ona jest mądra, ona wie, ale przecież z tyloma osobami o tym rozmawiałam, ze specjalistami. Co mi mówili? Że w moim przypadku może to dać najlepszy rezultat. Ten jeden profesor wspominał o tym leczeniu co ona. Tak, wspominał.

Ujęcie zewnętrzne – kamera akcja:

Siedzi naprzeciw. Jest zmęczona, smutna, zgaszona, cierpi. Opowiada o tak wielu rzeczach, które ma na głowie, a które tak ją męczą. Nie ma siły.
Mówi, „zdecydowałam się na operację”. Znam jej historię. Wiem, jak bardzo chciałaby zobaczyć efekt. Tak dużo pracuje, daje z siebie wszystko. To zrozumiałe, że rozważa każdą możliwą opcję, by sobie pomóc.
Zadaje jej pytania, zerkam do dokumentacji. Czy czegoś nie przeoczyłam? Tak jak pamiętałam, są jeszcze metody, które mogą jej pomóc i będą mniej obciążające.
Wiedza, Evidence Base Medicine, praktyka nakazują mi poinformować pacjenta, jakie są różne metody leczenia. Wiem, ile nadziei w tym pokłada. Widzę jej zmęczenie, potrzebę poczucia ulgi. Współczuje jej.
Mówię — z dotychczas przez Panią stosowanych metod leczenia, są jeszcze takie, które warto rozważyć przed operacją, które nie są inwazyjne. Przedstawiam opcje leczenia.
Rozmawiamy dalej.

Scena po tygodniu ujęcie wewnętrzne:

Rozmawiamy. Mam do niej zaufanie. Nie myślę wtedy o tym, że je mam, mówię „właściwie to byłam na Panią zła”. O matko powiedziałam to.
Patrzę na nią, zerkam nieśmiało. Przyjęła to spokojnie.
Mówię dalej – wtedy, jak Pani powiedziała, że może z tą operacją to warto się wstrzymać, że nie może mi Pani nakazać, ale doradza przemyślenie, wtedy poczułam, że Pani się na mnie zawiodła, że ponownie nic nie wiem, że jestem taka mała, że po raz kolejny się pomyliłam, że przecież ja nie mogę mieć racji.
Słucha.
Po chwili pyta co w jej zachowaniu, intonacji, spojrzeniu wskazywało na to, że ją zawiodłam.
Myślę, przypominam sobie i nic. Nic nie znajduje.


Mówię, że nic. Zaczynamy rozmawiać co po kolei, jakie uczucia się pojawiały. Nie jest to łatwe.


Już wiem. Wtedy, jak rozmawiałyśmy, poczułam wstyd. Ten sam wstyd, który mi towarzyszy na co dzień, który odczuwam, jak jestem obok kobiet, zwykle starszych ode mnie, czuje się oceniana, nieaprobowana, czuje się gorsza, odrzucona, jakby one były mną zawiedzione. To dotyczy ekspedientki, kobiety w metrze, koleżanki.
Co one takiego robią, że ja się tak czuje? Dziś wiem, że to nie chodzi, o to, co one robią, ale czego ja się spodziewam. Przypominają mi się różne sytuacje, jak byłam dzieckiem, rozczarowanie, które widziałam w oczach mamy. Rozczarowanie, niedowierzanie, oczy szeroko otwarte ze zdumienia połączonego z niesmakiem. Tak takie oczy na mnie patrzyły. To oczy mojej nauczycielki, niejednej. Tyle słyszałam przykrych słów i chowałam się, chowałam, chowałam w sobie, coraz bardziej. Przybierałam postać coraz bardziej akceptowaną społecznie. Wytworzyłam radar, by zapobiegać temu uczuciu wstydu, by go nie czuć, by nie być nieprzyjętą. Zwykle wiem co zrobić, jak się dostosować, kto co czego oczekuje.
Wtedy podczas poprzedniego spotkania z Nią, stało się coś, czego nie przewidziałam, nie zapobiegłam. Ona poddała w wątpliwość moją decyzję, wiem, że dla mojego zdrowia. Jednak poczułam się zawstydzona. Nie umiałam powiedzieć, że wezmę to pod uwagę, zastanowię się. Automatycznie przyjęłam jej punkt widzenia. Zmieniłam swoje plany nie dlatego, że to miało być dla mnie dobre, ale dlatego, że zawstydziłam się i przestraszyłam. Byłam jak małe dziecko, zagubione, które nie ma na kim się oprzeć i jak najszybciej chce się pozbyć uczucia wstydu. Jednocześnie czułam swoje NIE.
Dziś jej o tym powiedziałam. Po raz chyba pierwszy powiedziałam, że czułam swoje NIE. Nie wydarłam się, nie pokłóciłam, nie obraziłam. Powiedziałam, co czułam. Spokojnie bez wzbudzania w nikim poczucia winy, litości. Powiedziałam swoje NIE.
Poczułam ulgę.
Jakże to miłe uczucie ulga. Spokój. Jakoś mi tak łatwiej.
Ona to przyjęła. Miałam wątpliwości czy mogę tak powiedzieć, wyrazić swoje NIE.
Zrobiłam to. Świat się nie zawalił.
Ona to przyjęła, nie wyrzuciła mnie z gabinetu. Uśmiechnęła się ciepło.

Scena po tygodniu ujęcie zewnętrzne:

Rozmawiamy.
Mówi, że poczuła złość do mnie po poprzedniej rozmowie. Jakby moje słowa, by rozważyła inne opcje leczenia, jej coś zabrały, pozbawiły ją czegoś. Mówi, że poczuła się zawstydzona. Opowiada, co potem zrobiła, jakie podjęła kroki. Opowiada, jak chaotycznie działała, jak czuła się małą zagubioną dziewczynką.
Rozmawiamy o wstydzie. O uczuciu, które pełni ważną funkcję ostrzegawczą dla nas. Pojawia się naturalnie by pomóc nam się dostosować.
Nic nie trzeba dodatkowego, samo się pojawia. To ono pozwala nam ubierać się przed wyjściem z domu, a nie wychodzić nago. Jednak jak powszechnie padają słowa, które wzbudzają nasz wstyd, zwłaszcza jak jesteśmy dziećmi:
– Jak mogłaś?
– Jak ty to sobie wyobrażasz?
– Jak Ci nie wstyd?
– Wstyd mi za Ciebie.

Czasem te słowa padają w dobre wierze: tak nie możesz tego robić, niiiiie, ależ taaak sięęę nieee robi. 

A potem to już wystarczy czyjeś spojrzenie, by zapadać się w czerń. Byśmy się kulili i, kulili i, kulili i chcieli zniknąć.
Jakże to bolesne uczucie. Jakże człowiek chce się go pozbyć. A jak się jest, małym człowiekiem, to szybko, się uczymy, by się zachowywać, w sposób pozwalający nam, uniknąć takich reakcji otoczenia. Jako dorośli mamy potem ogromną trudność, by czuć się komfortowo przy innych. Często by w ogóle być widocznym.
Ona dziś powiedziała o tym wstydzie, o lęku, o swoim NIE.
Cieszę się wraz z Nią.

Może dzięki temu następnym razem mniej się skryje w sobiem przestraszy?

Ta zdrowa, wyczekana złość, która pozwoli jej powiedzieć następnym razem — Pani Doktor no a ja już sobie wszystko poukładałam, miałam zaplanowane, myślałam, że będzie łatwo pięknie i szybko, a Pani mnie tu urealnia. Wiem, że to Pani rola, jednak bardzo trudno mi się z tym pogodzić. Nie mam siły, na to wszystko jestem, taka zmęczona.
Może pomyślisz i co z tego, że tak powie.
Dużo z tego. Nie stłumi tego uczucia, nie będzie to kolejna kropelka, którą trzeba jeszcze bardziej w sobie trzymać, nie wolno okazać. Nie będzie kolejnej kropelki, która niedługo wraz z innymi kropelkami mogłaby się wylać w potoku słów, zwykle bolesnych na bogu ducha winną osobą, która przyniosła jej gorszą wiadomość albo zapytała o coś bez namysłu. Itp. Itd.
Może zapytasz. A jak to, że złość. Przecież wcześniej był ten wstyd i on ją powstrzymywał, to jak ma okazywać, mówić swoje NIE.
Dziś dowiedziała się, że to, co poczuła, było wstydem, który pojawił się, pomimo że zachowanie rozmówcy nie wskazywało, by była, negatywnie oceniona, potraktowana jak głupsza, by rozmówca był nią zawiedziony.

Zaczęła zadawać sobie pytanie, skąd to uczucie mogło pochodzić, że jako dziewczynka dorastała w środowisku nadmiernie krytycznym i odrzucającym. Jeśli jest świadoma pochodzenia nadmiernego uczucia wstydu, będzie mogła łatwiej je rozpoznać, gdy się pojawi. Jak je zauważy, to może zadać sobie, podobne pytanie, które dziś padło – „co w zachowaniu tej osoby wskazuje, że mnie nie przyjmuje, odrzuca, nie akceptuje”. Jeśli nic na to nie wskazuje, to może się uczyć, radzić sobie, z tym uczuciem, tak by nadmiernie nie było powstrzymujące w słyszeniu siebie, swoich potrzeb, racji, zdania. Jak słyszymy siebie, to łatwiej nam to wyrażać, czasem właśnie poprzez NIE. 

(Tutaj piszę więcej o wstydzie). 

(A tutaj o złości).

Może Ci się spodobać również